KBL Sound Synchro Master Power i Reference Power Distributor RPD
Prezentujemy najnowsze topowe kable zasilające i listwę sieciową polskiej marki KBL Sound
- Data: 2017-06-20
- Autor: Marek Dyba
Od czasu transformacji w 1989 roku Polska goni świat w wielu dziedzinach z większymi bądź mniejszymi sukcesami. Branży audio idzie pod tym względem naprawdę nieźle, a w zakresie produktów związanych z prądem śmiem twierdzić, iż kilka marek, w tym KBL Sound, świat już dogoniło.
Można postawić tezę, że u podstaw rynku audio leży dążenie do perfekcji i łatwo ją będzie obronić. Nawet jeśli branża ta opiera się w dużej mierze na rozwiązaniach opracowanych dziesiątki lat temu, to ciągły rozwój technologii czy powstawanie coraz bardziej zaawansowanych materiałów daje inżynierom szansę na tworzenie nowych, coraz lepszych, a więc coraz bliższych perfekcji urządzeń. To oczywiście pewien skrót myślowy, jako że rzecz nie tyle w perfekcji urządzeń jako takich, ile dźwięku przez nie odtwarzanego. Nie można zapominać także o jeszcze jednym aspekcie, bardzo ważnym w procesie powstawania wysokiej klasy komponentów systemów audio, a mianowicie doświadczeniu ich twórców. O ile bowiem z książek czy różnego rodzaju opracowań można nauczyć się wiele, o tyle najlepsze produkty tworzone są przez ludzi mających pasję i odpowiednie doświadczenie, na które po prostu zapracowali. Czasem jest ono przekazywane z pokolenia na pokolenie (co zdarza się często choćby w japońskich firmach), ale zwykle trzeba je zdobywać żmudną pracą, latami eksperymentów, prób i błędów, sukcesów i porażek. I, co chyba najciekawsze w tej branży, owa ciężka praca przekłada się na znakomite urządzenia, które dają mnóstwo satysfakcji ich nabywcom, ale oczywiście również twórcom. Do czasu... Bo przychodzi moment, gdy z powodu pojawienia się nowych technologi, rozwiązań bądź materiałów, a może olśnienia opartego na kreatywności, ale również właśnie na doświadczeniu, ów do niedawna w pełni usatysfakcjonowany twórca łapie się na tym, że zaczyna myśleć, iż być może coś dałoby się zrobić inaczej, całkiem możliwe, że lepiej. Zabiera się więc ponownie do pracy bogatszy o doświadczenia płynące ze swoich poprzednich dzieł i... często tworzy coś jeszcze bliższego perfekcji.
Choć pewności nie mam, ale podejrzewam, że tak właśnie mogło to wyglądać w przypadku polskiej firmy KBL Sound. Miałem już przyjemność testować dla Państwa dwa zestawy kabli tej marki, Red Eye Ultimate oraz Himalaya. Oba, moim zdaniem, prezentowały klasę światową zarówno pod względem wykonania, jak i brzmienia. Z listwą Reference Power Distributor nie miałem wcześniej do czynienia, ale z ust dobrze mi znanych osób słyszałem o niej wiele dobrego. Gdy więc dostałem propozycję odsłuchu i opisania najnowszego dzieła, topowego kabla zasilającego z wprowadzonej niedawno do oferty serii Trichord Power, który nazwano Synchro Master Power, oraz nowej, trzeciej już wersji listwy sieciowej RPD-6 (wraz z drewnianą podstawą Wood Base), nie mogłem sobie odmówić. Testujemy!
Synchro Master Power
Zacznijmy od kabla zasilającego. Synchro Master Power to przedstawiciel nowej linii obejmującej wyłącznie kable sieciowe. Obecnie znajdują się w niej trzy modele. Oprócz wspomnianego flagowca mamy jeszcze Solaris i Mirror Master Reference. Jak podkreśla producent, jest to całkowicie odrębna seria, niepowiązana z resztą oferty. Twórca zastosował metodę, z której chętnie korzystają niewielcy producenci high-endowych komponentów (choć nie tylko – w taki sposób sukces na rynku audio osiągnęło w swoim czasie Oppo ze swoimi niedrogimi, wieloformatowymi odtwarzaczami). Opracował szereg prototypów każdego z tych modeli, dokonał wstępnej selekcji, a następnie dostarczył je do zaufanych klientów, posiadaczy systemów ze średniej i wysokiej półki, by i oni mogli się wypowiedzieć na ich temat. Taka faza beta-testów jest, jak słyszałem już od wielu producentów z całego świata, bardzo przydatna, bo po pierwsze sami twórcy nie zawsze potrafią spojrzeć na swoje "dziecko" w pełni obiektywnie, a po drugie mają siłą rzeczy ograniczone możliwości przetestowania prototypów w różnych systemach, a przecież każdy produkt powinien być dość uniwersalny, sprawdzać się w różnych konfiguracjach. Dzięki udostępnieniu kabli różnym (najlepiej nieprzypadkowym) osobom, posiadaczom różnorodnych systemów i zebraniu od nich uwag oraz opinii producenci są w stanie przygotować lepsze i jednocześnie bardziej uniwersalne produkty. No i mogą mieć pewność, że produkt nie jest dobry tylko w ich własnym mniemaniu, ale że inni, potencjalni nabywcy, podzielają to przekonanie. Do oferty trafiły więc konkretne wersje tych trzech modeli wyselekcjonowane niejako wspólnie z grupą doświadczonych audiofilów.
Modele tej serii różnią się między sobą rodzajem oraz przekrojem przewodów. W porównaniu z innymi, wcześniejszymi modelami KBL Sound nie zmieniło się jedno – materiał przewodnika. To nadal miedź monokrystaliczna, stosowana wcześniej we wspominanych liniach Himalaya czy Red Eye Ultimate. Według producenta jest to bowiem najlepszy dostępny obecnie rodzaj przewodnika, nie było więc powodu go zmieniać. Jego ogromną zaletą jest jednorodna struktura molekularna, która umożliwia niezakłócony – inaczej niż w przypadku struktury ziarnistej – przepływ prądu pojedynczym kryształem metalu od wtyczki do wtyczki.
Owe trzy modele, na co wskazuje nazwa serii, łączy zastosowanie opracowanej przez KBL Sound technologii Tricord Power. Opiera się ona na niezależnym poprowadzeniu wszystkich trzech żył zasilania: fazowej, neutralnej i uziemiającej. Podstawową zaletą tego rozwiązania jest możliwość zajęcia się (dostrojenia) każdą z tych żył osobno. Jest to ważne o tyle, że rola każdej z nich jest nieco inna, a dopracowanie każdej z nich z osobna pozwala zminimalizować kompromisy niezbędne, gdy nie ma możliwości potraktowania tych żył odzielnie. Technologia Tricord Power jest więc związana z przestrzenną topologią prowadzenia żył oraz specjalnym tłumieniem i ekranowaniem każdej z nich z osobna. Wielożyłowe wiązki przewodników wykonane są z jednorodnej strukturalnie miedzi monokrystalicznej, dając w efekcie połączenie jednym, długim kryształem tego metalu od wtyczki do wtyczki.
Kable terminowane są stosownymi odpowiednio do klasy poszczególnych modeli wtykami, które są jednocześnie istotnym elementem ich tuningu. Wtyki zastosowane w modelu Synchro Master to Furutech Fi-E50 i Fi-50 NCF wykorzystujące, m.in. dla celów antystatycznych, nanotechnologię. Ich styki wykonane są z czystej miedzi poddanej procesowi α (Alpha), czyli kriogenizacji i demagnetyzacji. Korpus piezoceramicznych wtyczek Furutecha uzbrojony jest w posrebrzaną plecionkę z włókien węglowych oraz tłumiąco-izolującą powłokę z kopolimeru acetalu. Producent zadbał więc o optymalizację systemu tłumienia drgań i ekranowania pod kątem roli każdej z żył z osobna. Jak twierdzi, pozwoliło to na uzyskanie lepszych parametrów kabla, także dzięki zminimalizowaniu wpływów wzajemnie zakłócających się pól magnetycznych generowanych przez przepływ prądu.
Wszystkie kable z serii Tricord Power wykonywane są na zamówienie. Standardowe długości to 1,5 i 2m. Istnieje możliwość zamówienia tego kabla z wtykiem IEC Furutech Fi-52 NCF 20A, dla urządzeń wysokoprądowych.
Reference Power Distributor
Referencyjna listwa sieciowa KBL Sound doczekała się już trzeciego wcielenia. Podobnie jak poprzednie wersje, także i nowa występuje w dwóch odmianach oznaczonych symbolami RPD-5 i RPD-6, różniących się ilością gniazd (odpowiednio: 5 i 6). To mój pierwszy bliski kontakt z tym produktem, przez co trudno mi go porównać z wcześniejszymi wersjami. Faktem jest, że wizualnie robi od pierwszej chwili świetne wrażenie. Wykonanie i wykończenie to bowiem (znowu) klasa światowa. Jak pisze producent, obudowa tej masywnej listwy powstaje w wyniku wielogodzinnego obrabiania litego bloku aluminium na maszynach CNC. W procesie tym powstaje komora o ściankach o grubości dochodzącej nawet go 35mm(!). Zapewnia to doskonałe ekranowanie RFI, stabilność i pochłanianie rezonansów zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych, co z kolei ma przekładać się na niezakłócony transfer elektronów w przewodach i gniazdach znajdujących się w środku.
Listwa wyposażona jest w uznawane za jedne z najlepszych gniazd sieciowych Furutechy FT-SDS, opcjonalnie w wersji NCF. Wszystkie elementy przewodzące gniazd wykonane zostały z czystej miedzi (proces Alpha) i pokryte 24-karatowym złotem. Obudowę zrobiono z kompozytu łączącego nylon z włóknem szklanym, natomiast pokrywę z poliwęglanu. Całość poddana została procesowi demagnetyzacji i kriogenizacji. Gniazda montowane są do dna obudowy dla jak najlepszego zintegrowania z obudową listwy. Gniazdo IEC zasilające listwę to z kolei Furutech FI-06 (lub rodowane w wersji NCF) ze stykami pokrytymi 24k złotem. Okablowanie wewnątrz wykonane jest z ultraczystej miedzi monokrystalicznej OCC poddanej procesom kriogenicznym. To przewody o przekroju 5,26 mm2 (10AWG) i 3,30 mm2 (12AWG). Elementem różniącym listwę KBL Sound od wielu innych dostępnych na rynku jest połączenie przewodami wychodzącymi z gniazdka wejściowego wszystkich gniazd równolegle, a nie szeregowo. Oznacza to, że do każdego z nich prąd płynie bezpośrednio z kabla zasilającego. W poprzednich wersjach przewody były lutowane do płytki, a dopiero od niej rozprowadzane do wszystkich gniazd. W nowej wersji pozbyto się toru cyny, czyli lutowania, co zdaniem producenta znacząco poprawiło niektóre aspekty brzmienia. Nóżki listwy wykonano z brązu fosforowego (niklowanego) dla najlepszej izolacji od podłoża. Elementem dodatkowym jest podstawa RDP Wood Base wykonana z jednego litego kawałka wyselekcjonowanego gatunku drewna o wyjątkowo dużej gęstości włókien i najwyższym współczynniku tłumienia drgań. Powierzchnia jest dodatkowo impregnowana specjalnym preparatem olejowym o właściwościach antystatycznych. Celem stosowania RDP Wood Base jest nie tylko mechaniczna izolacja listwy od rezonansów podłoża, ale także dystansowanie jej od elektrycznych ładunków statycznych gromadzących się przy powierzchni podłogi. W podstawie wydrążone są zagłębienia odpowiadające rozstawowi nóżek listwy, a od spodu podklejone są filcowe podkładki zabezpieczające podłogę. Maksymalne obciążenie listwy to 1850W.
Jakość brzmienia
Test ten odbywał się etapami. Na kilka dni otrzymałem trzy kable Synchro Master, co umożliwiło mi podłączenie nimi jednocześnie wzmacniacza zintegrowanego, przedwzmacniacza gramofonowego i zasilacza gramofonu zamiennie z odtwarzaczem CD i jego dodatkowym zasilaczem. Kilka dni później otrzymałem jeszcze listwę, a w końcu zostałem z jednym kablem (pozostałe dwa musiały wrócić do producenta) i listwą. W trakcie testu oprócz własnego systemu (Modwright LS 100 + KWA100SE, DAC LampizatOr Golden Atlantic, phono Grandinote Celia mkIV, gramofon J.Sikora Basic) miałem do dyspozycji kilka urządzeń z wysokiej, a nawet absolutnie najwyższej półki. Były to choćby wzmacniacze zintegrowane NuVista 600 i Kondo Overture PM2, genialny przedwzmacniacz gramofonowy Tenor Audio Phono 1 czy znakomity odtwarzacz CD Audionet Planck wraz z zasilaczem Amper.
Kable Synchro Master Reference są grube, acz nie aż tak ciężkie, jak na to wyglądają. Może nie należą do najłatwiejszych w układaniu, ale też i do największych "sztywniaków" trochę im brakuje. Łatwość instalacji w systemie określiłbym więc jako średnią, acz sugeruję zwrócenie uwagi, by kable jednak nie wisiały całą masą na gniazdach podpinanych urządzeń – na wszelki wypadek warto je jednak o coś oprzeć albo czymś podeprzeć.
W pierwszej części testu jednym kablem Syncro Master połączyłem Kondo Overture PM2 bezpośrednio z gniazdkiem ściennym Furutecha (podłączonym, podobnie jak pozostałe dedykowane systemowi audio, do osobnej linii biegnącej do tablicy rozdzielczej kablem Gigawatta LC-Y). Reszta systemu pozostała połączona kablami LessLoss DFPC Reference. Wzmacniacz Kondo, jak każdy produkt tej marki, oferuje niesamowicie gładki, nasycony, ciepły, ale i czysty dźwięk. Zamiana kabla z LessLossa na Synchro Master dała wyraźną zmianę brzmienia, której w pierwszej chwili nie odebrałem wcale jako jednoznacznie pozytywnej. Oto bowiem dźwięk tego gęsto, ciepło grającego wzmacniacza nasycił się i dociążył jeszcze bardziej. W 99 przypadkach na 100 taki efekt zmiany dowolnego elementu w systemie ja odbieram jako jednoznacznie pozytywny. Tu miałem wątpliwości, czy aby kombinacja cech tego kabla z tym wzmacniaczem nie jest przesadą. To było świetne, piękne pod każdym względem granie, dodatkowo z rewelacyjnym, w sensie dociążenia, ale także (co nieco dziwiło z racji mocy wzmacniacza rzędu 34W, który musiał napędzać moje spore, 3-drożne kolumny Ubiq Audio Model One Duelund Editon w obudowie zamkniętej) kontroli i definicji basu. Tyle że było to granie gęstsze, jeszcze bardziej nasycone, ciut ciemniejsze i intensywniejsze w zakresie barw niż chyba wszystko, czego zdarzyło mi się do tej pory u siebie słuchać. Faktem jest, że gdy słyszymy dźwięk pokazany inaczej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni, to albo nas to od początku zachwyca jako coś nowego, albo mamy problem z zaakceptowaniem odmienności takiego brzmienia. Tu (na początku) występował ten drugi przypadek. Przynajmniej do czasu, gdy postanowiłem wrócić do używanego wcześniej kabla zasilającego. Okazało się bowiem, że bez Synchro Master system zabrzmiał teraz jakoś... chudo. Oczywiście to wrażenie wynikało z bezpośredniego porównania, bo przecież już wcześniej mówiłem, że Kondo gra ciepłym, nasyconym, pięknym dźwiękiem. Nie było to więc tak naprawdę odchudzone granie, a jedynie nie tak fantastycznie dociążone, nie tak gęste, jak z polskim kablem. Owo dodatkowe dociążenie i nasycenie okazało się więc jednak zdecydowanie pożądanym efektem, choć doceniłem je dopiero, gdy wróciłem do stanu poprzedniego. Kolejne próby potwierdziły jedynie, że bez kabla KBL Sound znakomity Overture PM2 oferował po prostu uboższy, nawet jeśli nadal cudowny dźwięk.
Kolejnym etapem było sprawdzenie, czy zastosowanie trzech kabli Synchro Master da jeszcze lepszy efekt. Wykorzystałem więc dwie dodatkowe sztuki, by podłączyć nimi Phono 1 Tenora (najlepszy phonostage, jaki do tej pory u siebie słyszałem) oraz referencyjny zasilacz do gramofonu J.Sikora. Wyjątkowość Tenora polega m.in. na absolutnie genialnej prezentacji basu i mówię o każdym jego aspekcie od zejścia, dociążenia przez definicję, różnicowanie, timing po potęgę uderzenia. I znowu wydawało mi się, że tu nie da się więcej wycisnąć (tzn. pewnie dałoby się, używając jeszcze lepszego ramienia niż mój Schroeder CB czy jeszcze lepszej wkładki niż mój znakomity AirTight PC3) i kolejny raz Synchro Master pokazał, że się myliłem. Choć różnice nie były aż tak wyraźne, jak poprzednio z samym Kondo, doceniłem je niemal natychmiast. Kontrabas Raya Browna, świetnie zarejestrowany, zyskał jeszcze na sprężystości brzmienia strun, na definicji wsparcia udzielanego strunom przez wielkie pudło rezonansowe i w końcu na czystości brzmienia, która dawała jeszcze lepszy wgląd w maestrię mistrza. Wielki fortepian Keitha Jarreta nabrał jeszcze ciała, definicja trójwymiarowej bryły tego instrumentu była jeszcze wyraźniejsza, a i potęga brzmienia urosła, zbliżając się o kolejny kroczek do rzeczywistej.
Do tego równania dodałem więc kolejny element – referencyjną listwę sieciową KBL Sound. Do podłączenia jej do prądu wykorzystałem jeden z kabli Synchro Master, a zasilacz gramofonu podpiąłem w tym czasie modelem Himalaya. To, co zauważyłem w pierwszej kolejności, to pogłębienie opisanych wyżej efektów działania Synchro Master. Zaraz potem zwróciłem uwagę na zachwycającą czystość każdego uderzenia młoteczka w strunę (na tej samej płycie Jarreta), na robiącą jeszcze większe wrażenie dźwięczność, na fantastyczną otwartość dźwięku czy klarowność pomruków muzyka towarzyszących jego grze. Dorzućmy do tego tak ważne w obu tych koncertowych nagraniach (bo również na Rayu Brownie) oddanie akustyki sali, pogłosu czy reakcji publiczności. Z listwą KBL Sound wszystkie te elementy zyskiwały w porównaniu z używanym wcześniej, także przecież świetnym Gigawattem PF-2 mk2. Nie powiem, że były to zmiany kosmiczne, że dźwięk z RPD-6 był o klasę lepszy – to byłaby przesada. Niemniej zważywszy, że mówimy o systemie, który w tej konfiguracji wart był grube kilkaset tysięcy złotych, poprawa, którą można by skwantyfikować jako, powiedzmy, 4–5%, była wyraźnie zauważalna i zdecydowanie pożądana. Tym bardziej że w porównaniu z sumaryczną wartością systemu, jak i cenami wielu topowych kabli i listew sieciowych propozycje polskiego producenta wcale nie są aż tak drogie.
Podobne wrażenia miałem, gdy źródło analogowe zamieniłem na znakomity odtwarzacz CD, model Planck niemieckiego Audioneta, jeden z najlepszych cedeków jakie znam, wsparty dodatkowo wartym kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych dedykowanym zasilaczem Amper. Mogę nie być fanem płyt CD, mogę ich nie używać na co dzień, ale gdyby nie stanowiło to problemu natury finansowej, to jest wysoce prawdopodobne, że właśnie ten zestaw Audioneta wylądowałby u mnie na stałe. To kapitalne, z jednej strony niezwykle czysto, transparentnie i dynamicznie, a z drugiej gładko, przestrzennie i muzykalnie grające źródło. Zestawione ze wzmacniaczem Kondo, tworzy absolutnie imponujący spektakl muzyczny, od którego potrafiłem się oderwać jedynie w celu wymiany jednej płyty na inną. A jednak i tym razem kable i listwa KBL Sound potrafiły wycisnąć z tego systemu jeszcze nieco więcej. Z nimi bowiem bardziej wyraziste, ale absolutnie nie nachalne zrobiły się drobne detale, subtelności, które przy zasilaniu niższej klasy giną gdzieś w szumie tła. Jeśli to w ogóle możliwe (bo w końcu ocena aspektów brzmienia jest zawsze subiektywna), poprawiła się jeszcze spójność, płynność i plastyczność dźwięku. To wprost przełożyło się na brzmienie jeszcze bliższe naturalnemu, jeszcze bardziej ekspresyjne, jeszcze wyraźniej nasycone emocjami, bardziej namacalne. Być może również dlatego, że podobnie jak testowane przeze mnie wcześniej kable KBL Sound, również i te prezentują muzykę blisko słuchacza. Rzecz nie w wypychaniu do przodu, ale w renderowaniu dużych, gęstych źródeł pozornych, nasycaniu całej sceny dźwiękiem tak, że wszystko wydaje się nieco większe i bliższe. Dla mnie, osoby uwielbiającej jak najbliższy kontakt z muzyką, jest to efekt wysoce pożądany.
Ani kabli, ani listwy KBL Sound nie określiłbym mianem zimnych czy nawet doskonale neutralnych. Podobnie jak naturalny dźwięk, czyli grany przez instrumenty, one również serwują brzmienie, które trzeba określić mianem ciepłego. Absolutnie nie sztucznie ocieplonego, ale właśnie naturalnie ciepłego. To dzięki temu właściwie każde urządzenie podpinane najlepiej kablem Synchro Master wpiętym dodatkowo do RPD-6 (więc siłą rzeczy w torze były dwa takie przewody plus listwa) zbliżało się do mojego ideału dźwięku, czyli brzmienia żywych instrumentów. Dotyczyło to i cudownie naturalnie brzmiącego wzmacniacza lampowego Kondo, i hybrydowej, lampowo-tranzystorowej integry NuVista, źródła analogowego (gramofonu J.Sikora) i cyfrowego (odtwarzacza Audioneta). Rzecz nie w narzucaniu jakiegoś określonego charakteru brzmienia różnie brzmiącym komponentom, ale raczej zapewnieniu im optymalnych warunków do pokazania pełni ich możliwości i dbaniu o maksymalną naturalność przekazu.
Podsumowanie
Najprościej byłoby napisać, że zarówno kable zasilające Synchro Master Reference, jak i najnowsza wersja listwy sieciowej RPD-6 to po prostu elementy klasy światowej i postawić tu kropkę. Myślę, że jeśli ich charakter brzmienia, bo przecież produkty KBL Sound nie są jedynymi w świecie audio produktami całkowicie go pozbawionymi, komuś odpowiada, to niezależnie od tego, jak wysokiej klasy systemem dysponuje, polska propozycja może być równie dobrym wyborem, jak dzieła któregokolwiek światowego giganta. Nie twierdzę, że są najlepsze na świecie, ale że należą do czołówki, a w niej mają pewnie najlepszy stosunek klasy brzmienia i bezkompromisowej jakości wykonania do ceny. W recenzji nie wspomniałem nawet o wielu aspektach brzmienia, o dynamice, jakości wysokich tonów, prezentacji wokali itd. Rzecz w tym, że w ich wypadku prezentację przyjmowałem jako... naturalną, akuratną, dokładnie taką, jak trzeba. Nie zwracałem więc na nie szczególnej uwagi, bo po prostu nie musiałem. To moim zdaniem wielki komplement i tylko zbliża to produkty KBL Sound do nieosiągalnego ideału produktów audio – komponentów... których nie słychać, które znikają z pokoju, pozostawiając słuchacza sam na sam z muzyką. Cel to nieosiągalny, ale każdy krok w tę stronę bardzo wysoko sobie cenię. Kable Synchro Master i listwa RPD-6 pozwalają wykonać nawet nie jeden, a kilka kroczków w dobrym kierunku. Pisałem w jednej z poprzednich recenzji, że moim marzeniem jest stuprocentowo polski, high-endowy system i że produkty KBL Sound zapewne kiedyś się w nim znajdą (to kwestia finansowa, a nie problem z decyzją). Ten test utwierdza mnie jedynie w tym przekonaniu. Wypożyczcie więc Państwo produkty tej marki i wypróbujcie je u siebie – całkiem możliwe, że też nie będzie musieli szukać innych rozwiązań gdzieś na świecie, a może nawet wymienicie posiadane, bardziej znane na dobre, nie tylko dlatego, że polskie, propozycje marki KBL Sound.
Werdykt: KBL Sound Synchro Master Power i Reference Power Distributor RPD
Czytaj testy z tego wydania
- AKG N90Q
- Artech The Boss
- Audio Research CD6
- Furutech The Roxy-E
- Heed Elixir
- iFi Audio nano iDSD LE
- KBL Sound Synchro Master Power i Reference Power Distributor RPD
- Klipsch RSB-14
- Krüger&Matz Path 5.0 + SUB
- Musical Fidelity V90-DAC
- NAD C338
- Paradigm Persona Sub
- Pioneer SE-CH9T
- Samsung QLED Q8
- Polk Audio T50, T30, T15
- Soulines Satie DCX
- Ultrasone Signature Studio
- ZYX R100 Ultimate
- Denon D-M41