Ayon Sigma
Urządzenia austriackiego Ayona gościły wielokrotnie na naszych łamach. Teraz testujemy najbardziej przystępny cenowo przetwornik C/A tego producenta
- Data: 2016-06-22
- Autor: Robert Trzeszczyński
Ayon to rozpoznawalna audiofilska marka, prowadzona twardą ręką przez właściciela i jednocześnie głównego projektanta Gerharda Hirta. Firma wywodzi się z Austrii, a jej siedzibą jest niewielka miejscowości Gratkorn w Styrii.
Sigma to najtańsze urządzenie wśród przetworników cyfrowo-analogowych Ayona. Powstało na bazie droższych modeli, więc nikogo nie powinno dziwić, że wiele rozwiązań i komponentów zaimplementowano z urządzeń o zdecydowanie bardziej zaawansowanej konstrukcji. Także pod względem wzornictwa Sigma nawiązuje do swoich droższych braci – z tego względu prezentuje się jak znacznie droższe urządzenie niż w rzeczywistości. Dosyć grube ścianki obudowy ze szczotkowanego aluminium anodowanego na czarno oraz bogato wyposażona tylna ścianka sprawiają bardzo dobre wrażenie. Miałem wcześniej do czynienia z wieloma urządzeniami firmy Ayon i mogę z całkowitym przekonaniem napisać, że to solidna firma, konsekwentnie budująca swój wizerunek. Wszystkie konstrukcje tego producenta cechuje czerwone podświetlenie oraz spójny design. W oczy rzucają się przede wszystkim pancerne obudowy o zaokrąglonych narożnikach, co jest typowe dla znakomitej większości komponentów tego austriackiego producenta. Jest to bardzo praktyczne rozwiązanie, gdyż umożliwia zbudowanie firmowego systemu stereo marki Ayon z komponentów należących do różnych segmentów cenowych, bez szkody dla wyglądu całego zestawienia.
Sigma to przetwornik cyfrowo-analogowy i przedwzmacniacz jednocześnie. Ayon często stosuje tego typu rozwiązanie, łączące wiele funkcji w jednym urządzeniu – taką samą uniwersalnością cechuje się droższy Stratos oraz Stealth – komponenty audio, które miałem okazję testować jakiś czas temu. Jeśli weźmiemy pod uwagę tę podwójną funkcjonalność, to zupełnie inaczej spojrzymy na cenę tego urządzenia. Kolejne oszczędności wynikają z braku konieczności wydawania pieniędzy na okablowanie w przypadku, gdybyśmy mieli korzystać z dwóch oddzielnych komponentów. Nie wspomnę już o platformach i innych akcesoriach antywibracyjnych, które potrafią dodatkowo nadwyrężyć budżet. To wszystko powoduje, że Sigma od strony użytkowej jest atrakcyjnym urządzeniem.
W całkowicie zbalansowanym torze sygnałowym za wzmocnienie odpowiadają lampy 6H30 produkcji rosyjskiego Sovteka. Doskonale znam te szklane bańki z bardzo drogich przedwzmacniaczy VK 30 i VK 55se nieistniejącej już firmy Balanced Audio Technology. Tam, podobnie jak w Ayonie, lampy te zastosowano w sekcji wzmacniającej sygnał. Dążąc do purystycznego uproszczenia konstrukcji, w Sigmie zrezygnowano ze sprzężenia zwrotnego oraz układów korekcyjnych.
Przednia ścianka zawiera wyświetlacz sporej wielkości informujący nas o podstawowych funkcjach. W tylnej części górnej pokrywy obudowy znajdziemy dwie siateczki wentylacyjne dla ukrytych pod nimi lamp. Spód urządzenia tradycyjnie dla Ayona skrywa wyłącznik sieciowy oraz mikroprzełączniki wyboru trybu pracy lamp. Tylna ścianka to przejaw wspomnianego wcześniej bogactwa, mogącego przyprawić o zawrót głowy. Ilość możliwości połączeń oraz wybór punktu pracy urządzenia jest naprawdę imponujący. Znajdziemy tam wejścia i wyjścia RCA, a także XLR, które wybieramy za pomocą przełącznika hebelkowego. Możemy też pozostawić aktywne oba wyjścia, jak również dokonać wyboru napięcia wyjściowego pomiędzy ustalonym 0dB a podwyższonym 6dB. Poza opcją pracy urządzenia ze stałym napięciem wyjściowym możemy też przejść w tryb umożliwiający jego płynną regulację – a uruchamiamy go za pośrednictwem przełącznika hebelkowego. Dzięki mnogości funkcji przetwornik może współpracować z niemal wszystkimi źródłami cyfrowymi dostępnymi na rynku. Za obróbkę sygnału cyfrowego odpowiada kość ESS9018, przyjmująca i przetwarzająca na analog dostarczony zapis w formacie PCM lub DSD.
Brzmienie
Podczas ubiegłorocznej wystawy Audio Video Show w Warszawie miałem okazję uczestniczyć w pokazie prowadzonym wspólnie przez Gerharda Hirta, właściciela firmy Ayon, oraz Roberta Szklarza, właściciela firmy Nautilus – dystrybutora tych urządzeń w naszym kraju. To była ciekawa i owocna prezentacja, dająca też możliwość osobistego poznania obu panów, opowiadających z wielką pasją o urządzeniach tej austriackiej marki. Prezentowany podczas wystawy system składał się z topowych modeli – zapamiętany przeze mnie dźwięk nosił wszystkie znamiona firmowego brzmienia. Pierwsze, co rzucało się w uszy, to złagodzenie ostrości w całym paśmie i wypełnienie średnicy. Dokładnie te same charakterystyczne cechy usłyszałem po wpięciu Sigmy w tor. Plastyczność i dogrzanie barwy to nieodzowny znak firmowy urządzeń Ayona. Nawet podobny charakter brzmienia prezentuje wyższy w hierarchii model Stealth.
Sigma dozuje wysokie tony delikatnie, z pewną warstwą patyny. Nie błyszczą one tak bardzo, jak jestem do tego przyzwyczajony i nigdy nie wychodzą na pierwszy plan. Napiszę wprost, wysokich częstotliwości jest mniej niż z wielu innych znanych mi urządzeń z podobnego przedziału cenowego. To podsunęło mi myśl, żeby stosować DAC-a Ayona w systemach o jasnym i żywym brzmieniu – wówczas sprawdzi się znakomicie, dodając muzyce kultury i wypełnienia.
Średnie tony są zdecydowanie docieplone, płynnie łącząc się w całość. Daje to wrażenie pełni brzmienia, jednak odbywa się kosztem złagodzenia ataku. Ayon Sigma główny nacisk kładzie na niższy zakres średnicy, tam gdzie ta łączy się z basem. Powoduje to przyjemne w odbiorze brzmienie wokali. Instrumenty dęte długo wibrują i brzmią masywnie. Struny kontrabasu są mocniej akcentowane, dzięki czemu muzyka brzmi efektowniej.
Niskie impulsy są wyraźnie dociążone, więc bas w zasadzie nigdy nie pozostawia niedosytu. Do kontroli basu muszę się jednak trochę przyczepić, bo nie jest idealna, ale też trudno mówić o większym poluzowaniu. Powiedzmy, że jest akceptowalna. Fundament basowy wypada bardzo dobrze podczas słuchania dużych składów orkiestrowych – słuchacz może wtedy doświadczyć potęgi, z jaką brzmi symfonika.
Jeśli zaś chodzi o scenę, to po włączeniu Sigmy miałem uczucie, jakbym przesiadł się o kilka rzędów do przodu. Daje to efekt bliskiego obcowania z wokalistami i muzykami. Scena muzyczna jest kreowana na kształt owalu, zaczynającego się przed głośnikami, a kończącego nieco za nimi. Instrumenty są szeroko rozstawione w przestrzeni i są niemal naturalnych rozmiarów. Większość wydarzeń rozgrywa się jednak na pierwszym i drugim planie, natomiast drobne dźwięki są przez Ayona nieco wycofane. Bez względu na jakość nagrania Sigma nie ma tendencji do uwypuklania sybilantów, co niewątpliwie łączy się z wyrafinowaną prezentacją najwyższych rejestrów – są dobrze zbalansowane względem średnicy i basu. Dopatrzyłem się w tym zarówno zalet, jak i wad, bo z jednej strony możemy słuchać gorzej nagranych płyt, a z drugiej część informacji zostaje nieco zamaskowana. Omawiane urządzenie z całą pewnością nie stawia nacisku na rozdzielczość, lecz na przyjemność płynącą z żarzących się lamp. I ja taki styl brzmienia preferuję.
Sigmę mogę polecić melomanom zatopionym w starszych, często słabiej zrealizowanych nagraniach sprzed lat. Równie dużo frajdy będą też mieli audiofile lubiący słuchać wokali, kochający intymną atmosferę niewielkich klubików z kameralną muzyką na żywo.