Duevel Venus
Patrząc na kolumny niemieckiej firmy Duevel, nie można oprzeć się wrażeniu, że pochodzą z... innej galaktyki, nawet jeśli nazwy poszczególnych modeli wskazują na nasz Układ Słoneczny
- Data: 2015-07-10
- Autor: Marek Dyba
Firma Duevel istnieje na rynku już od kilkudziesięciu lat, a i na polskim rynku jest nie od dziś. Tak się jednak złożyło, że jej produkty nie trafiły na mój prywatny radar aż do czasu wystawy HiFiDelux w 2013 roku. Wtedy właśnie w jednym z pokoi hotelu Marriott usiadłem sobie w pierwszym rzędzie, aby posłuchać absolutnie niezwykle wyglądających kolumn o nazwie Planets. To nieduże podłogówki z dwoma przetwornikami umieszczonymi... na górnej ściance obudowy. Jakby tego było mało, na każdej obudowie postawiono jeszcze metalowy ?stojaczek? podtrzymujący dwie metalowe kulki. Wygląd wyglądem, ale siedzieliśmy tam wówczas ze znajomym, wymieniając co rusz mocno zdziwione spojrzenia. Owe małe, dziwne kolumny grały bowiem dużym, dobrze poukładanym, czystym dźwiękiem, który bardzo nam się podobał.
Umieszczanie przetworników w poziomie (grających w górę lub w dół) oraz rozpraszanie omnipolarne (dookólne) to znaki charakterystyczne Duevela. W małych Planetach owo rozpraszanie odbywa się na wspomnianych już kulkach zawieszonych nad głośnikami. W wyższych modelach rozpraszanie następuje na lub w hornach, czyli tubach. W testowanym modelu Venus obudowa kolumny to sześciokątna wieża wentylowana bas-refleksem skierowanym do tyłu, umieszczona na solidnej, czarnej podstawie, która z kolei stoi na gumowych nóżkach. Kształt nie jest przypadkowy ? ma zapobiegać powstawaniu fal stojących wewnątrz obudowy. Na tylnej ściance, blisko podłogi, umieszczono parę solidnych gniazd głośnikowych z dużymi, wygodnymi w użyciu nakrętkami. Ośmiocalowy głośnik nisko-średniotonowy z membraną z włókien węglowych umieszczono na szczycie owej wieży z membraną skierowaną do góry. Nad nim umieszczono drewniany element jako żywo przypominający kształtem UFO (w przypadku Duevelów kosmiczne skojarzenia pojawiają się raz za razem). Element ten jest mocowany na stelażu składającym się z sześciu metalowych prętów. Latający spodek to pierwsze skojarzenie, jednakże bliższy rzeczywistości jest kształt znany z dziecięcych bączków (bez dźwigni napędowej), skierowany spiczastym czubkiem w dół, a bardziej wyoblonym do góry. Element ten, służący dookólnemu rozpraszaniu dźwięku, wygląda na wytoczony z drewna. Na nim, na czterech kolejnych pręcikach zawieszono przetwornik wysokotonowy ? miękką kopułkę w solidnej, aluminiowej obudowie ? skierowany w dół na opisany już dysk/rozpraszacz. Wygląda to prawdziwie kosmicznie, co może się oczywiście podobać, albo nie, acz nie jest sztuką dla sztuki, tylko wynika z filozofii państwa Duevelów. Dźwięk ma być rozpraszany omnipolarnie, czyli we wszystkich kierunkach ? temu służy szczególny sposób umieszczenia przetworników oraz owo urodziwe UFO rozpraszające fale dźwiękowe w zadany sposób, a dodatkowo nadające kolumnom bardzo oryginalny wygląd. Kolumny wykonano bardzo porządnie, wykończeniu także nie da się niczego zarzucić. Do wyboru jest szereg naturalnych oklein, ale także np. kolor Piano Black. Cena pary kolumn jest zależna od rodzaju wykończenia. Te 4-omowe konstrukcje oferują skuteczność na poziomie 88dB, więc do ich napędzenia przyda się wzmacniacz przynajmniej średniej mocy.
Jakość brzmienia
Znalezienie właściwego ustawienia w pokoju dla Dueveli okazało się nieco bardziej pracochłonne niż zwykle. Jeśli będziecie Państwo próbowali tego dokonać u siebie, koniecznie zacznijcie od przeczytania krótkiej instrukcji dołączonej do kolumn. Znalazło się w niej kilka punktów dość oczywistych, które stosuje się w przypadku większości kolumn, ale też i kilka takich, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Producent sugeruje ustawienie ich w odległości 0,7 do 1,2m od tylnej ściany. Oczywiście dowolność jest nawet większa, ale zważywszy, że Venus są wentylowane bas-refleksem skierowanym w stronę tylnej ściany, odległość od niej ma duże znaczenie dla ilości i jakości niskich tonów. Choć kolumny te wyglądają dość niepozornie, to potrafią zagrać sporym basem nawet ustawione w zalecanej odległości (u mnie ok. 1,1m). Przysunięcie ich bliżej tylnej ściany wzmacnia bas, co, przynajmniej w moim pokoju, przesuwało balans tonalny za bardzo w dół, a i jakość basu nieco spadała. Pośród kilku punktów w owej instrukcji warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ? otóż producent zaleca, by bezpośrednio w stronę słuchacza zwrócona była jedna ze ścianek każdej z kolumn, a nie krawędź. Wydawało by się, że to niby drobna różnica w ustawieniu, ale w praktyce jej wpływ na dźwięk był duży. Gdy skierowana na mnie była krawędź, dźwięk tracił nieco na czystości i przejrzystości. Sprawdzałem to kilka razy i za każdym razem wnioski były te same. Słowem ? sugeruję zacząć używanie/testowanie tych kolumn od przeczytania instrukcji, do której należy się po prostu stosować, bo gwarantuje najlepsze brzmienie Dueveli. Jednocześnie podkreślam, że warto eksperymentować w ramach tych zaleceń, bo nawet stosunkowo niewielkie zmiany ustawienia dają wyraźny, słyszalny efekt ? warto więc poszukać tych ?własnych?. Gdy już znajdziemy optymalne ustawienie, zacznie się faza przyzwyczajania do oryginalnego wyglądu niemieckich kolumn. Gusta oczywiście nie podlegają dyskusji, więc nie będę twierdził, że Venus muszą się spodobać wszystkim, ale trudno nie docenić oryginalności designu oraz wysokiej klasy wykończenia.
Gdy już znajdziemy optymalne w danym pokoju i dopasowane do własnych preferencji brzmieniowych miejsce dla Venus, odpłacą się one wyjątkowym, pięknym graniem. Może i określenie ?piękne granie? nie jest szczególnie precyzyjne, ale od razu sugeruje, że to nie są kolumny w założeniu idealnie neutralne, z płaskim jak stół pasmem przenoszenia. Nie jest dla nich celem samym w sobie cyzelowanie detali czy wybitna transparentność. Ich rolą jest zagrać muzykę w taki sposób, by słuchając jej, człowiek zapomniał o całym świecie, zatracając się w... no właśnie, pięknym brzmieniu. Jak każdy konstruktor, tak i pan Duevel dokonał pewnych wyborów, tworząc swoje kolumny. Omnipolarne rozpraszanie dźwięku jest jednym z elementów, które sprawiają, że słuchacz znajduje się niemal w centrum wydarzeń, jest otoczony muzyką. Dźwięk emitowany dookólnie tworzy dużą, przestrzenną scenę z wybitnie namacalnymi źródłami pozornymi. Nie są one może rysowane ostrą, precyzyjną kreską, ale każde jest trójwymiarową bryłą, która ma swoje wymiary i, co ważne, masę. Scena nie zaczyna się, jak w przypadku większości kolumn, na linii je łączącej. Muzyka wydaje się wychodzić w stronę słuchacza, otaczać go, dając niezwykłe poczucie uczestnictwa w spektaklu. Nie bez znaczenia jest też wrażenie ogromnej ilości powietrza w przekazie ? powietrza, które otacza każdy z instrumentów, wypełnia szczelnie ogromną scenę i drgając niesie muzykę do uszu słuchacza. Jest w tym przekazie coś, co odróżnia omnipolarne granie od każdego innego sposobu prezentacji. Słychać to, gdy grają ?cebulki? MBL-a, słychać to i w przypadku Dueveli, choć rozwiązania są zupełnie inne i inny poziom cenowy. Są kolumny, które potrafią kreować dużą scenę, ale robią to zwykle, zaczynając od linii kolumn i budując przestrzeń w głąb, podczas gdy omnipolarne rozpraszanie fal dźwiękowych sprawia, iż scena wychodzi w stronę słuchacza, otacza go. Jest to na tyle inne doświadczenie od tego, co znamy z ?normalnych? kolumn, że chwilę trwa przyzwyczajenie się, ale gdy już zaakceptujemy taki sposób prezentacji, powrót do innych kolumn jest dość bolesny, mamy bowiem wrażenie braku czegoś.
Góra pasma charakteryzuje się czymś, co ja nazywam ?złotą? dźwięcznością ? dźwięki są mocne, ale i nasycone, jakby nieco niżej osadzone i słodkie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Tak jakby np. talerze perkusji były ciut cięższe niż zwykle, uderzone pałeczką wydają więc nieco głębszy, ale nadal bardzo dźwięczny głos. Co ciekawe, nie wpływa to w żaden sposób na przejrzystość i czystość góry pasma, co warte jest podkreślenia, zważywszy na sposób ustawienia kopułki. Mnie osobiście takie granie bardzo się podoba, również dlatego, że wiąże się z długimi wybrzmieniami oraz niemal całkowicie eliminuje możliwość pojawiania się jakichkolwiek wyostrzeń czy ziarnistości w tej części pasma. Także i średnica jest mocno nasycona, gładka, raczej po nieco cieplejszej stronie mocy, ale klarowna, czysta. Sposób renderowania głosów ludzkich potrafi przyprawić o ciarki. Wokalista czy wokalistka staje przed nami niemal na wyciągnięcie ręki, a na jego/jej twarzy ?widać? dokładnie wszystkie emocje, dzięki temu, iż głosy są pełne, mocne i nadzwyczaj ekspresyjne. Taki sposób prezentacji sprawił, że natychmiast sięgnąłem po nagrania np. fantastycznej Etty James czy Marka Dyjaka. Oboje wkładają w swój śpiew tyle emocji, serca i duszy, że możnaby tym obdzielić setki współczesnych ?gwiazdek? lansowanych na okrągło przez rozgłośnie radiowe. A że i śpiewać potrafią nadzwyczajnie, słuchanie ich w systemie z Venus było wyjątkowym, pięknym przeżyciem. Wspomniana już wcześniej czystość średnicy (oraz góry) sprawia, że czytelność głosów jest także zdecydowanie ponadprzeciętna ? zrozumienie śpiewanego tekstu jest o wiele łatwiejsze. Z jednej strony nie są to kolumny, które pozwalają na szczegółową analizę każdego aspektu głosu czy towarzyszącej muzyki, z drugiej jednakże oferują niepowtarzalną dawkę emocji, sprawiają, że słuchacz daje się wciągnąć bez reszty w świat kreowany przed jego ?oczami?. Wszystkie elementy wokali ? barwa, faktura głosu, sposób śpiewania ? są przedstawione w bardzo dobry, ale nie analityczny sposób. Są to elementy większej układanki służącej jak najlepszemu oddaniu emocji, dramaturgii występu, a w efekcie całkowitemu zaangażowaniu słuchacza. Venus nie są kolumnami do słuchania muzyki w tle. Nie da się siedzieć obok nich, wykonując codzienne czynności, przykuwają bowiem uwagę od pierwszej do ostatniej nuty, wymagając od słuchacza całkowitej uwagi.
Wspomniałem na początku, że nieco czasu zajęło mi znalezienie optymalnego (w moim pokoju i z racji moich preferencji) ustawienia kolumn. Jednym z optymalizowanych elementów był bas. Mimo że Venus ani nie są dużymi kolumnami, ani nie mają wielkiego przetwornika niskotonowego, to potrafią zagrać dość obfitym basem. Jest to bas z gatunku mocnych (jak na tę wielkość kolumny), nasyconych, ale nieprzesadnie konturowych. W zależności więc od tego, jak daleko od tylnej ściany Duevele się znajdują, mogą one generować różne ilości basu, co zmienia w pewnym zakresie balans tonalny całej prezentacji, od osadzonej dość nisko po niemal eteryczną. Ostateczne ulokowanie ich ok. 1,1m od tylnej ściany dało efekt w postaci dość równego dźwięku, z dobrze wyważonym balansem tonalnym, solidną, acz niedominującą podstawą basową, która przecież jest istotna dla niemal każdej muzyki. Taki bas w połączeniu z resztą pasma sprawdzał się bardzo dobrze przede wszystkim w muzyce akustycznej. Czy to fortepian, czy kontrabas, czy akustyczna gitara basowa korzystały z barwnego brzmienia, z długich wybrzmień i odpowiedniego dociążenia dolnego zakresu. Znakomicie wypadały nagrania koncertowe, bo projekcja trójwymiarowej sceny z namacalnymi źródłami pozornymi robiła swoje. Naprawdę dobrze testowane kolumny sprawdzały się także w wielu nagraniach z muzyką elektroniczną, gdzie przydawało się dociążenie basu, a brak mocnego konturowania niskich tonów bywał nawet wskazany. Dobrze wypadały więc np. płyty Dead Can Dance ? piękną prezentację głosów wokalistów uzupełniały mocne, elektroniczne pomruki syntezatorów. Nie są to idealne kolumny do szybkiego rocka czy elektrycznego bluesa, gdzie przydałoby się odrobinę więcej szybkości i konturowości basu. Nie oznacza to bynajmniej, że nie czerpałem przyjemności ze słuchania choćby Muddy?ego Watersa z Rolling Stonesami, bo i owszem, odsłuch i tej płyty wciągnął mnie całkowicie za sprawą przekonującego odtworzenia atmosfery koncertu i klimatu niedużego klubu. Słowem ? nie są to zestawy absolutnie uniwersalne ? muzykę wymagającą szybkiego, bardzo punktualnego basu zagrają może nie tak efektownie, jak inne kolumny, ale niedociągnięcia w tym zakresie nadrabiają swoimi zaletami. Do muzyki akustycznej natomiast trudno będzie znaleźć inne kolumny w zbliżonej cenie, które zagrają równie pięknie, naturalnie i angażująco.
Podsumowanie
Duevele Venus to kolumny niezwykłe. Począwszy od nazwy, czy to rozumianej jako sąsiednia planeta, czy bogini miłości, poprzez ?kosmiczny? wygląd, a na niezwykłym, pięknym brzmieniu kończąc. Nie jestem oryginalny twierdząc, że to kolumny, które po prostu pięknie grają muzykę, ale nic na to nie poradzę ? tak po prostu jest. Nie ma w nich za grosz wyczynowości, nie ma napinania się. Jest swoboda, otwartość, kapitalna przestrzenność prezentacji, poziom ekspresji, który potrafi wywołać ciarki na plecach. No i to tak przyjemne, tak naturalne w odbiorze brzmienie, którego nie da się ignorować, słuchać w tle, które wciąga w świat muzyki i nie wypuszcza dopóki nie wybrzmi do końca ostatni dźwięk. Duevele Venus to kolumny dla ludzi, którzy są przede wszystkim miłośnikami dobrej muzyki, a dopiero w drugim rzędzie audiofilami.
Werdykt: Duevel Venus
Czytaj testy z tego wydania
- Q Acoustics 3050
- Cabasse Iroise 3
- C.E.C. CD5
- Duevel Venus
- Graham Audio LS 5/9
- ISOL-8 Substation Integra
- Martin Logan Motion 35XT
- Musical Fidelity Merlin
- Onkyo A-9010
- Oppo HA-2
- Polk Audio RTi A3
- PS Audio Sprout
- QAT RS3
- Samsung SUHD JS9500
- Sennheiser HD 630VB
- Sonus faber Olympica II
- Tannoy Revolution XT 6
- Tellurium Q Ultra Blue
- Triangle Esprit Comete EZ
- VPI Nomad
- Wharfedale Diamond 250
- Xavian Neox 2