Audeze iSINE20
Dokanałowe słuchawki magnetostatyczne? W pale się nie mieści... Za to w uchu – jak najbardziej!
- Data: 2017-07-13
- Autor: Marcin Gałuszka
Audeze nie śpieszyło się specjalnie z wprowadzeniem do swojej oferty słuchawek dokanałowych. Patrząc na modele iSINE10 i iSINE20, nietrudno zrozumieć, dlaczego zajęło to aż tyle czasu. Dopracowanie odpowiednich rozwiązań musiało też sporo kosztować. To jednak nie koniec – w katalogu pojawiły się już pierwsze słuchawki z rodziny LCD-i w cenie, uwaga, prawie 2,5 tys. dolarów... Wyobraźnia pracuje, prawda? Tymczasem przyglądamy się najwyżej pozycjonowanemu modelowi z serii iSine.
Budowa
Audeze jakiś czas temu spiknęło się z firmą Designworks (grupa BMW), czego efektem były słuchawki EL-8, a następnie Sine (zob. nr 5/17 HFC&HC). O ile jednak wymienione modele pod względem designu nie zaskakują niczym szczególnym, o tyle iSINE20 (a także iSINE10) wyglądają... No właśnie, nie są podobne do żadnych innych. Niespotykany wygląd zawdzięczają przetwornikom o średnicy 30mm i konstrukcji dokanałowej – trzeba to było jakoś sensownie pogodzić i chyba to się udało. To znaczy udało się z całą pewnością, pytanie tylko, czy taka "powierzchowność" – misterne, sześciokątne ażurowe obudowy driverów – każdemu przypadnie do gustu. Tak czy inaczej, oryginalności temu projektowi odmówić nie sposób. I z pewnością nie jest to jeszcze ostatnie słowo w kwestii designu dokanałowych "magnetostatów" – wystarczy spojrzeć na model LCD-i4, który, choć bazuje na podobnym rozwiązaniu, to wygląda jeszcze ciekawiej.
Biorąc pod uwagę fakt, że producent nie zrezygnował z autorskich rozwiązań (magnesy Fluxor i cewki Uniforce), 30mm przetworniki są w jakimś sensie najbardziej kompromisowym elementem całej konstrukcji, ponieważ "planary" mają zwykle znacznie większe rozmiary. Z drugiej strony nikomu innemu nie udała się taka sztuka, więc jakiekolwiek porównania nie wchodzą w grę. Można co najwyżej skonfrontować iSINE20 i iSINE10 (pomijam model przeznaczony dla użytkowników gogli VR). W iSINE10, wyraźnie tańszych, zastosowano niemal identyczne rozwiązania. Pomijając nieistotne dla konstrukcji różnice kolorystyczne, "dwudziestki" mogą się jednak pochwalić znacznie dłuższymi cewkami UniForce, których zadaniem jest dbanie o jak najbardziej równomierną pracę membrany na całej jej powierzchni. Przekłada się to na nieprzeciętny poziom zniekształceń THD: mniejszy niż 0,2% (w przypadku iSine10 jest to <0,1%). Równie spektakularnie wypada maksymalny poziom SPL wynoszący ponad 120dB.
Długie kanały słuchawek iSINE20 nie gwarantują wcale, że nie wypadną one z uszu. Trzeba jeszcze uwzględnić tę część, która znajduje się na zewnątrz. I choć cała konstrukcja jest bardzo lekka (20g), to bez dodatkowych "trzymaczy" się nie obejdzie. W zestawie znajdziemy dwa ich rodzaje (po dwa komplety): EarHooks, które zakłada się za uszy, a także EarLocks, które należy umieścić w małżowinie. Każdy może popróbować i sprawdzić, które rozwiązanie będzie dla niego lepsze. Sam zdecydowałem się na te pierwsze i nie przeszkadzało mi nawet to, że noszę okulary (dopasowanie EarLocksów w większym stopniu zależy od kształtu ucha; dwie pary dołączone do zestawu różnią się wielkością, podczas gdy EarHooksy rozmiarowo są identyczne, mają tylko różne kolory – czarny i transparentny). Jestem też przekonany, że nawet ci, którzy nie lubią dokanałówek, będą zaskoczeni komfortem, jaki zapewniają iSine.
W poręcznym opakowaniu słuchawek znalazł się jeszcze futerał z zamkiem magnetycznym, 1,5-metrowej długości odłączany kabel z wyraźnie oznaczonymi kanałami L i R (dwupinowe złącza plus minijack 3,5mm), zestaw trzech silikonowych nakładek różnej wielkości, specjalny czyścik (z jednej strony pędzelek, a z drugiej kawałek wygiętego drutu), klips do przymocowania kabla, certyfikat autentyczności z numerem seryjnym w postaci ręcznie podpisanej przez "inspektora" z fabryki Audeze plastikowej karty oraz pendrive z instrukcją obsługi.
Właściciele iPhone'ów, iPadów czy iPodów nowszej generacji mogą, a nawet powinni wybrać wersję słuchawek ze specjalnym kablem o nazwie Cipher, wyposażonym w wysokiej klasy przetwornik C/A oraz procesor DSP. Zakończony złączem Lightning, pozwala on na ominięcie DAC-a zamontowanego fabrycznie w iUrządzeniu.
Jakość brzmienia
iSINE20 mają kilka wyróżników, ale zwłaszcza jeden z nich robi niesamowite wrażenie: słuchawki te pozwalają bez żadnego wysiłku wgryźć się w muzykę, dostać się jakby do jej wnętrza, do głębi. Zawdzięczają to świetnej selektywności, umiejętności oddzielania poszczególnych dźwięków, ale też ogarnięcia całości muzycznego zdarzenia. Możemy więc nie tylko cieszyć się "fasadą" muzyki, ale też usłyszeć detale, o istnieniu których albo zapomnieliśmy, albo nie przywiązywaliśmy do nich zbyt wielkiej uwagi, a dzięki temu uświadomić sobie, że te na pozór mało istotne momenty są tak naprawdę bardzo wyjątkowe – a to wyraźniejszy niż zwykle, dający się łatwo wyodrębnić dodatkowy rytm wystukiwany na obręczy bębna w utworze "New York Morning" Elbow ("The Take Off and Landing of Everything", FLAC 24/96), albo wyszeptane "Enough... maybe" w końcówce utworu "Soul of Things XII" Tomasz Stańko Quartet ("Soul of Things", FLAC 16/44,1) – to, co nie było wcześniej zbyt oczywiste, z "dwudziestkami" w uszach nie budzi wątpliwości.
Tonalnie iSINE20 nie są może bezbłędne, ale też nie starają się na siłę przypodobać, w związku z czym osoby preferujące mocno pociągnięty w dół i podkreślony bas mogą doznać zawodu. "Rozczarowanie" szybko jednak minie, kiedy uświadomimy sobie, że jakość niskich tonów jest wyśmienita – są one wolne od rozmycia czy innych podbarwień, miękkie i płynne. Kontury dźwięków są delikatne, łagodne, a jednocześnie bardzo precyzyjne, dzięki czemu rewelacyjnie brzmi np. bezprogowy bas w utworze "Mad" Lou Reeda ("Ecstasy", FLAC 24/192). W zasadzie dowolny dobrze zrealizowany materiał pokaże, że Audeze są bardzo spójne i żadnego z zakresów nie darzą specjalnymi względami, unikając sztucznych uwypukleń. Całe ich pasmo charakteryzuje się żywymi, soczystymi, a jednocześnie gładkimi barwami.
Kolejna rzecz, na którą zwracałem już uwagę, opisując model Sine, to piękne, uderzająco punktowe brzmienie gitary akustycznej – delikatne i wyraźne zarazem, dźwięczne i selektywne. Z iSINE20 w uszach nie odgadniemy raczej, czy instrument wykonano ze sklejki, czy z litego drewna, a w tym drugim wypadku nie wskażemy jego gatunku, ale nie ma to chyba aż tak wielkiego znaczenia. Za to różnice w artykulacji, to czy struny uderzane są kostką, czy palcami można odczytać już znacznie łatwiej, podobnie jak i wychwycić wszystkie dodatkowe dźwięki, jak szumy czy świsty będące efektem przesuwania palcami po strunach czy nawet przypadkowe potrącenie palcami o "pudło" – sporo takich niuansów słychać na ostatniej płycie Davida Crosby'ego "Lighthouse".
"Luminol" Stevena Wilsona ("The Raven That Refused to Sing...", FLAC, 24/96) to mój faworyt, jeśli chodzi o ocenę dynamiki i tzw. pazura w brzmieniu testowanych urządzeń. Z iSine20 utwór ten zabrzmiał żywo, z właściwym rozmachem. Silnie zrytmizowane przebiegi wymagające dużej szybkości i precyzji zostały przetworzone sprawnie, ekspresyjnie i dynamicznie, nie zabrakło szczegółów w wysokich tonach – krótko mówiąc, Audeze po raz kolejny świeciły przykładem. Nawet w momentach dużych spiętrzeń, w punktach kulminacyjnych cały czas słyszalna była podstawowa partia klawiszy, realizująca tzw. background – rzadko zdarza się, że jest ona tak wyraźna, a jednocześnie nie przyciąga zanadto uwagi, stanowiąc element większej całości.
Zanim przystąpiłem do odsłuchów, zastanawiałem się, jak iSINE20 poradzą sobie z oddaniem zjawisk przestrzennych, gdyż inne modele Sine pod tym względem nie błyszczą, dość wyraźnie spłycając scenę. Na szczęście dokanałówki nie naśladują swojego nausznego brata. Mało tego, ich przestrzeń jest po prostu FENOMENALNA. I to nie tylko w odniesieniu do innych słuchawek o podobnej konstrukcji. Czy to z odtwarzaczem plików hi-res Questyle QP1R, czy w połączeniu z Samsungiem Galaxy S7 i przetwornikiem iFi Audio iDSD LE – głębia była znakomicie oddana, a scena szeroka i otwarta. Pogłosy (fakt, że w dużej mierze wygenerowane sztucznie) i źródła pozorne umieszczone wyraźnie po bokach podczas odtwarzania płyty Dead Can Dance "Anastasis" (WAV, 24/44,1) dawały efekt zanurzenia w dźwięku. I pomyśleć, że sprawiły to ważące raptem 20 gramów "słuchaweczki".
Warto wiedzieć
Słuchawki planarne (planarny znaczy płaski) często nazywane są także magnetostatycznymi, magnetoelektrycznymi, ortodynamicznymi czy izodynamicznymi. Czasami spotyka się także nazwę "magneplanarne", co niektórym audiofilom może kojarzyć się z amerykańskim specjalistą od kolumn magnetostatycznych Magnepan – całkiem słusznie, bo nazwę tę wprowadziła właśnie marka firmy Magnepan Incorporated. Konstrukcja słuchawek planarnych opiera się na drgającej membranie, na powierzchni której zamontowana jest cewka. Membrana taka jest umieszczona między dwoma magnesami i drga w wyniku działania sił magnetycznych.
Podsumowanie
W zasadzie nie mam pytań. No, może tylko jedno: jak w takim razie grają LCD-i4? Strach się bać, ale jakby co, to chętnie ten lęk oswoję.