Taga Harmony Diamond B-60
Topową serię Diamond uzupełniono o pierwszy model podstawkowy, oznaczony symbolem B-60
- Data: 2017-03-18
- Autor: Arkadiusz Ogrodnik
Już po niedawnej premierze okazałego podłogowego modelu F-200 z serii Diamond wiadomo było, że niebawem katalog Taga Harmony uzupełni nowa podstawkowa konstrukcja B-60. Zdaniem producenta jest to najlepszy monitor, jaki kiedykolwiek wypuścił na rynek. Klasyczny dwudrożny układ głośnikowy cechuje się dosyć wysoką skutecznością, co ma skutkować dużą elastycznością we współpracy z różnymi amplifikacjami. Ważniejsze jest jednak to, że model B-60 ma być uniwersalnym monitorem radzącym sobie z odtwarzaniem każdego rodzaju muzyki – producent zadbał o niski zasięg woofera w basie, a także o ładnie rozciągniętą górę pasma (wykorzystano dokładnie ten sam model głośnika wysokotonowego co w kolumnach F-200). Jakość wykonania nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z monitorem pochodzącym z wyższej półki cenowej.
Udana implementacja?
Dwudrożny układ głośnikowy zamknięty w niewielkiej obudowie wydaje się nieskomplikowany i niezbyt trudny do wykonania, jednak to właśnie na tego typu kolumnach łatwo można się "przejechać" poprzez nieumiejętny dobór materiałów czy elementów mających istotny wpływ na dźwięk. W przypadku modelu Taga Harmony Diamond B-60 widać, że producent zadbał o każdy detal. Dużo uwagi poświęcono na wykonanie skrzynek – jak na monitor pochodzący z topowej serii przystało, obudowy są przede wszystkim sztywne, ale też wykonane z precyzją godną najlepszych manufaktur. Uwagę zwracają starannie wykonane frezy otworów głośnikowych, w które wpuszczono kołnierze koszy. Jakość stolarki również nie pozostawia niedosytu i daje poczucie obcowania z przedmiotem luksusowym – nie obyło się bez naturalnej drewnianej okleiny z pięknymi wzorami słojów. Obudowy pokrywa dodatkowo kilka warstw bezbarwnego, lekko połyskującego lakieru, co nadaje efekt idealnie wypolerowanej powierzchni. Skrzynki, tak jak w przypadku flagowego modelu F-200, mają wydatnie zaokrąglone ścianki boczne, zwężające się ku tyłowi. Obudowy swoimi kształtami nawiązują do lutni.
Układ rezonansowy zrealizowano na pojedynczym tunelu bas-refleks. Co ciekawe, z zewnątrz odcinek rury znajdującej się w komorze głośnikowej wytłumiono cienką warstwą gąbki akustycznej z drobnymi porami – ma to zapobiegać dodatkowym odbiciom fal akustycznych od gładkiej powierzchni rury. Z kolei całą komorę obficie wyłożono gąbką falistą, ale ułożono ją w taki sposób, aby powietrze opuszczające skrzynki nie napotkało na swojej drodze zbyt wielkich oporów. Skrzynie są w środku wzmocnione biegnącą wzdłuż wysokości płytą poprzeczną. Z kolei spód obudowy podklejono miękkimi podkładkami zapobiegającymi przypadkowym zarysowaniom podczas stawiania na standach, ale też wytłumiającymi wibracje. Zdecydowano się zastosować przetworniki elektroakustyczne specjalnie zaprojektowane dla serii Diamond. Zakres wysokich tonów obsługuje zatem identyczny głośnik jak w przypadku flagowego modelu F-200. Jest to sztywna i lekka tytanowa kopułka ze srebrną cewką. Z kolei zakres średnicy i basu powierzono zupełnie nowemu głośnikowi. Choć pewne jego elementy, takie jak kosz woofera, wykorzystano w modelu F-200 (przy przetworniku średniotonowym), to jednak zarówno układ magnetyczny, jak i cewka oraz membrana są już zupełnie inne. I o ile w głośniku średniotonowym F-200 postawiono na lekkie aluminium, o tyle w przypadku modelu B-60 zdecydowano się na celulozę. Pasmo podziału między głośnikami ustalono w okolicach 3200Hz, posługując się zwrotnicą opartą na filtrach drugiego rzędu o tłumieniu 12dB/okt. Zwrotnicę zmontowano na płytce drukowanej, a wśród elementów wykorzystano wyłącznie cewki powietrzne oraz kondensatory polipropylenowe. Głośnik wysokotonowy posiada tłumik z rezystorów w obudowach ceramicznych. Terminale wejściowe zrealizowano na bazie pozłacanych gniazd montowanych do aluminiowego, polerowanego kołnierza ozdobnego. Można bez problemu podpiąć wtyki oraz kable bez izolacji lub wyposażone w końcówki widełkowe.
Naturalne
Kiedy zaczynamy słuchać Diamond B-60, na usta od razu ciśnie się określenie "naturalne brzmienie". Za ten stan rzeczy odpowiadają wyrównany balans tonalny oraz specyfika brzmieniowa celulozowego stożka, szczególnie odciskającego piętno na charakterze średnich tonów. B-60 należą do kolumn w najmniejszym stopniu podbarwiających dźwięk, a tym samym pozwalają słuchać różnych gatunków muzycznych bez wyraźnego ingerowania w ich charakter. Odsłuch rozpocząłem od klasyki, bo byłem ciekaw, jak te pięknie wykonane monitory poradzą sobie z brzmieniem instrumentów smyczkowych oraz z przeniesieniem rozmachu i potęgi dużych składów symfonicznych. Skrzypce czy wiolonczela brzmią poprawnie, naturalnie, wiernie i swobodnie, bez presji oraz kompresji. Barwa jest neutralna – nic nie zostaje nadmiernie ocieplone czy schłodzone. Instrumenty mają naturalny koloryt i brzmią plastycznie. B-60 dobrze odnajdują się właśnie w klasyce, co docenią koneserzy tego typu muzyki, przykładający dużą wagę do wierności dźwięku. Słuchając B-60 z większymi składami instrumentalnymi, można odnieść wrażenie, że ich nadrzędną cechą jest odwzorowanie położenia poszczególnych źródeł pozornych. I to właśnie dzięki czytelnemu przekazowi wgląd w scenę jest dosyć łatwy, przez co nie musimy się wysilać, żeby usłyszeć to i owo. W parze ze skrupulatnie rysowaną sceną dźwiękową idzie szybkość reakcji na zmieniający się rytm. Z kolei wibrujące struny kontrabasu w muzyce jazzowej, np. w wykonaniu Lee Ritenoura, mają w sobie szybkość i pożądane zejście w zakresie niskich tonów. Co ciekawe, B-60 nie robią nic na siłę, co szczególnie słychać w nagraniach live, gdzie dźwięk jest formowany według ściśle ustalonej hierarchii – najważniejsze jest dokładne rozrysowanie wszystkiego na scenie. Oczywiście B-60 nie mają takiej potęgi i rozciągnięcia, jak F-200, zwłaszcza w basie czy dynamice w skali makro, ale na tle podobnych konstrukcji mogą pod tym względem pochwalić się niezłymi osiągami. Do tego trzeba liczyć się z tym, że nikt nie kupi takich monitorów do ponad 30-metrowego lub większego pomieszczenia, bo te po prostu w takich warunkach się nie sprawdzą. Z kolei jeśli B-60 będą pracować w pokoju o powierzchni do ok. 22 metrów kwadratowych, to pod względem zasięgu basu, jego masy czy obszerności brzmienia nie będą miały się czego wstydzić. Testowane kolumny dość łatwo osiągają wysokie poziomy głośności, zwłaszcza dzięki głośnikowi nisko-średniotonowemu dostosowanemu do przenoszenia sporych mocy. Słuchanie eksplodującej energią muzyki klubowej czy też elektronicznej nie robi na nich większego wrażenia, nawet przy sporym natężeniu dźwięku.
Wprawdzie Taga Harmony nie są tak zrywne i dynamiczne, jak monitory produkowane przez takich producentów, jak Paradigm czy Klipsch, ale jest w nich pewien rodzaj spokoju i dystans do odtwarzania szybko nawarstwiających się dźwięków w tym samym momencie, co pozwala słuchaczowi mieć nieco dłuższy wgląd w strukturę odtwarzanej muzyki. Poza tym osoby nieprzepadające za zbyt krzykliwie brzmiącymi zespołami głośnikowymi z pewnością polubią B-60 już od pierwszych chwil odsłuchu. Są one bowiem kulturalnie bez względu na poziom głośności, z jakim słucha się muzyki. A to z pewnością jest ich dużą zaletą i spodoba się zwłaszcza osobom lubiącym głośne bity, ale pozbawione nadmiernej agresji. Taga Harmony dobrze zabrzmią zarówno z lampowymi, jak i amplifikacjami tranzystorowymi – podczas odsłuchu korzystałem ze wzmacniacza XA-6950 (II) marki Xindak na przemian z Octave V-110. W obydwu wypadkach dźwięk był bogato nasycony w alikwoty, a barwa tętniła życiem. Celulozowy stożek nisko-średniotonowy ma tę zaletę, że oferuje naturalne brzmienie, ale też potrafi przekazać wszystkie cechy typowe dla dźwięku lampy czy tranzystora.
Taga Harony B-60 zostały zestrojone na tyle dobrze, że nie podbijają żadnego z zakresów i nadają się do współpracy zarówno z droższymi, jak i tańszymi wzmacniaczami.
Warto wiedzieć
Podwójne terminale w przypadku wielu kolumn głośnikowych dają dodatkowe możliwości w konfigurowaniu ich z kablami oraz wzmacniaczami. W przypadku dwudrożnych zespołów głośnikowych, jakimi są Diamond B-60, jedną parę wejść połączono z sekcją wysokotonową, a drugą z sekcją nisko-średniotonową. Prąd płynący ze wzmacniacza można więc puścić dwoma osobnymi torami (po uprzednim zdemontowaniu płaskich zwór między terminalami) za pomocą podwójnego okablowania, wpływając też czasami na charakter brzmienia kolumn poprzez podpinanie rożnego rodzaju kabli. Jednak ważniejszą rzeczą jest fakt, że podwójne gniazda można wykorzystać do napędzania kolumn za pomocą wzmacniaczy wyposażonych w zdublowane stopnie końcowe lub też za pośrednictwem zupełnie oddzielnych amplifikacji. Jednak taki sposób łączenia kolumn sprawdzi się wówczas, gdy nie są zbyt łatwe do napędzania i wymagają sporych dawek prądu, zwłaszcza jeśli idzie o sekcję nisko-średniotonową. Diamond B-60 są dość efektywnymi kolumnami o w miarę łatwym przebiegu modułu impedancji, w związku z czym, żeby dostarczyć do nich pożądane dawki prądu, wystarczy wzmacniacz o przeciętnej mocy.
Podsumowanie
B-60 adresowałbym przede wszystkim do melomanów poszukujących niewielkich, ale rzetelnie brzmiących kolumn. Rozkładanie muzyki na czynniki pierwsze nie jest ich najmocniejszą stroną, więc można zapomnieć o laboratoryjnej precyzji czy oszałamiającej detaliczności. Z drugiej strony dzięki B-60 po prostu więcej płyt zabrzmi lepiej, bez obnażania pewnych niedostatków, jakie mogą powstać podczas produkcji w studiu. Te dwudrożne eleganckie monitory służą przede wszystkim do słuchania muzyki i czerpania z tego jak największej przyjemności. Rzetelnie rysowana scena dźwiękowa poparta jest naturalnym kolorytem brzmienia, zwłaszcza w średnicy. Z kolei góra pasma brzmi w sposób nienarzucający się, ładnie dopełniając w charakterze średnie tony oraz bas. Taga Harmony generalnie dobrze sobie radzą z odtwarzaniem każdego gatunku muzycznego. Należy jednak pamiętać, żeby nie ustawiać ich w pokoju o powierzchni większej niż ok. 22 metry kwadratowe, ponieważ ze względu na rozmiary skrzynek i wooferów nie nadają się do nagłaśniania większych pomieszczeń.
Werdykt: Taga Harmony Diamond B-60
Czytaj testy z tego wydania
- Auralic Polaris
- B&O PLAY BeoPlay A1
- Cambridge Audio Yoyo (S)
- Cammino H3.1 Power Harmonizer
- Cyrus ONE
- Denon PMA-1600NE
- Harman Kardon Esquire 2
- Krüger&Matz KM 669
- Megalith Audio SCX
- Music Hall MMF 2.3
- Polk Audio LSiM703
- Polk Audio TSx220B
- Quadral Aurum Galan 9
- Sennheiser HD 4.50BTNC
- SPEC RSA-M3 EX
- Spendor A6R
- Taga Harmony Diamond B-60
- Xavian Joy
- Yamaha MusicCast WXC-50